POLOWANIE NA MATKĘ

 Polowanie na Matke Okladka male

 

 
                                                

                                                                                 Ta opowieść, to przepis na niezłomność

 

 

POSŁOWIE (fragment):

Zadzwonił telefon. Zaskoczona, w pierwszej chwili nie pojęłam zaproszenia, jakie dostałam. Usłyszałam propozycję wyruszenia w podróż. Okaże się najwspanialszą, najpiękniejszą wyprawą mego życia i… najtrudniejszą.
     - Chciałbym zrobić prezent Matce Bożej na 300-lecie koronacji Cudownego Obrazu. Może by napisała pani książkę - przedstawił od razu sedno sprawy przeor jasnogórskich paulinów o. Marian Waligóra.
     Uwikłana w obowiązki, odpowiedzialności, służbę społeczną, zmagania o przetrwanie, nie od razu wyruszyłam. Szarpałam się. Gdy podjęłam decyzję, ciąg niespodziewanych wydarzeń, nie zawsze zgodnych z moimi oczekiwaniami, uczynił mnie wolną. Stanęłam przed Górą Gór - Jasną Górą.
     Praca nad książką okazała się fascynującym dziennikarskim śledztwem w poszukiwaniu prawdy...
 
      Prezes światowej organizacji The Explorers Club, Amerykanin, odwiedził kiedyś nasz kraj. Organizowałam tę wizytę. Na koniec zadał mi nurtujące go pytanie: 
     - Monika, powiedz mi, co w was Polakach jest takiego, że Polska przetrwała ponad tysiąc lat w tym miejscu Europy, w tym sąsiedztwie geopolitycznym? 

     Mam nadzieję, że książka „Polowanie na Matkę” odpowiada na to pytanie.

                                                                                                                         
                                                                                                                       Monika Rogozińska
 
Relacje świadków i uczestników wydarzeń, które wpłynęły na losy Polski i Europy, tajne dokumenty służb komunistycznych z archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, unikatowe fotografie, składają się na sensacyjny reportaż historyczny, którego centralnym punktem jest Jasna Góra.
     To opowieść o odwiecznej walce zła z dobrem.  O sile polskiej tożsamości, która sprawia, że naród jest nie do pokonania. O źródle, z którego czerpie swą moc.

                                                                                                                                                               

 

Rozdziały (fragmenty):

WIELKIE SPRAWY ZACZYNAJĄ SIĘ CICHO

 
1 Wielkie sprawy Fot Monika Rogozińska 33KB
 Fot. Monika Rogozińska

 

Nocą jacyś mężczyźni zaczęli dobijać się do bramy. Prymas Stefan Wyszyński wyszedł z pokoju. Spodziewał się tej chwili. Wszyscy przeczuwali, że będzie aresztowany.
     Kazał otworzyć bramę Pałacu Arcybiskupów Warszawskich. Przybysze w ciemnych służbowych płaszczach byli uzbrojeni.

Funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przedstawił decyzję władz państwa. Rząd Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej zabraniał kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu sprawowania obowiązków hierarchy Kościoła i nakazywał usunąć go ze stolicy. Rząd nie miał do tego prawa, ale miał siłę.
     Prymas wziął to, co uznał za konieczne: brewiarz, różaniec, palto i kapelusz. Był gotowy. W eskorcie kolumny samochodów został wywieziony z miasta. Dobiegł końca piątek 25 września 1953 roku. Stalin nie żył od pół roku, stalinowski reżim komunistyczny nadal trwał.
     Nad ranem auta zatrzymały się w lesie przed klasztorem. Wprowadzili Prymasa do celi.

Życie w modlitwie przynosiło uwięzionym pogodę ducha. Patrzyli ze współczuciem na ponurych nadzorców. „Ludzie, których pozbawiono radości religijnych, siedzą jak ptaki z podwiązanymi skrzydłami. Żal nam tych ludzi” – zapisał Prymas.

Znowu nocą porwali go w ciemność. Szyby samochodu nadzorcy zamazali brudną ścierką, żeby więzień nie wiedział dokąd jedzie. Zatrzymali się w polu obok samolotu. Lot i lądowanie gdzieś na południu Polski. Długi postój w dusznej maszynie do zapadnięcia ciemności - operacja była tajna.

Arogancka władza nie wiedziała w jak inspirującą historycznie okolicę przeniosła Prymasa. Zgodziła się, żeby otrzymał fotografię mamy i wizerunek Matki Jasnogórskiej.  W Wigilię 1954 r. dostał ze swej biblioteki długo wyczekiwaną książkę: „Potop” Henryka Sienkiewicza.
     Butna władza nie rozumiała, że schorowany kapłan otrzymał oręż do przygotowania momentu przełomowego dla Polski.

… 

Noc była bezchmurna. Księżyc silniej oświetlał bruk niż tlące się latarnie. Maria Okońska dobiegła do poczty w Lublinie. Ktoś zostawił wiadomość na uczelni, że o wyznaczonej godzinie ma tam czekać na rozmowę telefoniczną. Poczta była zamknięta. Ulica zdawała się pusta. Nagle z mroku wyszło dwóch panów w ciemnych służbowych płaszczach…
     Mężczyźni powieźli Marię do Warszawy, do budzącego grozę aresztu śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przy ul. Koszykowej. Na korytarzach potężnego gmaszyska widziała sowieckich oficerów. W celi słyszała bicie zegara na kościele przy Placu Zbawiciela. Był Wielki Czwartek. Za trzy doby zaczynała się Wielkanoc 1948 roku.
     Ponad trzymiesięczny pobyt Marii w kazamatach MBP miał przebieg trudny do opisania…

 

 

OBŁAWA. TAJNE SPEC. ZNACZENIA   

 2 Tajne spec znaczenia Fot Monika Rogozinska 687KB Fot. dokumentów IPN: Monika Rogozińska

Stanęli przed drzwiami. Nikt im nie otworzył. Ten, kto za nimi mieszkał stracił szansę odegrania ważnej roli w dziejach Polski i świata.
     Do innych drzwi w Toruniu nie zapukali, choć planowali to zrobić. Ich lokator żył w niekatolickim związku małżeńskim. Do zadania specjalnego się nie nadawał. Stracił szansę.
     Do trzech razy sztuka. Trzeci był trafiony. Dwaj mężczyźni wyjawili cel swej misji gospodarzowi, który ich przyjął.
     - Panie profesorze, szukamy św. Łukasza do odtworzenia Cudownego Wizerunku Jasnogórskiego.
     Leonard Torwirt, artysta malarz, twórca nowatorskich metod konserwacji zabytków, scenograf, profesor i prodziekan Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika słuchał zaszokowany.
     - To niemożliwe. Nie mogę. Nie potrafię. Nie jestem godzien… - tłumaczył się zaskoczony artysta.
- Pamiętam doskonale tę przejmującą chwilę – mówi Stanisława Nowicka z Instytutu Prymasowskiego. - Profesor Torwirt miał zrobić szczegółowe badania wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej. Obraz leżał podświetlony z różnych stron w zakrystii. Sprawiał wrażenie jakby był trójwymiarowy. Spojrzałam na twarz. Oczy Matki Bożej patrzyły na mnie. To było doświadczenie spotkania… kontaktu z żywą Osobą!

Data napadu na Jasną Górę wybrana została z rozmysłem.
     22 lipca 1944 roku komuniści, którzy przyszli z Armią Czerwoną, ogłosili w Chełmie zatwierdzony przez Stalina i wydrukowany w Moskwie Manifest Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Sankcjonował władzę opartą na obcej armii, a później na sfałszowanych wyborach. 22 lipca 1952 roku sejm uchwalił konstytucję wzorowaną na radzieckiej. Odtąd ten lipcowy dzień komuniści uczynili hucznie obchodzonym świętem PRL. Jasną Górę zaatakowali w jego wigilię - 21 lipca 1958 roku.
     Do Instytutu Prymasowskiego w XVII-wiecznym budynku naprzeciw obydwu bram jasnogórskiej fortyfikacji, funkcjonariusze UB wdarli się siłą. Zrobili kipisz.
     - Rewidowali każde pomieszczenie, strych. Zabierali wszystko, co było drukowanym tekstem - mówi Stanisława Nowicka. - Miałyśmy tam punkt pomocy katechetycznej z materiałami, które drukowałyśmy na powielaczach do pracy duszpasterskiej dla parafii. Katecheza była wyrzucona ze szkół. Ci mężczyźni dostali zadanie zlikwidowania tych druków. Ładowali wszystko, co się dało do worków.
     Najazd zakończyli po północy. Władza uczciła 22 lipca.
- Głoszą, że trzeba nowej moralności… Jak gdyby prawa, wszczepione w życie przez chrześcijaństwo, przez miłość, sprawiedliwość i wyrastający z nich pokój, nie wystarczały. Dla wychowania dziecięcego trzeba podobno nowej struktury, gdyż rodzina już nie wystarcza, bo się przeżyła…
     Ostrzegamy: Ostrożnie!... Ostrożnie!... Bo łatwo jest dom zburzyć i rozebrać, ale niełatwo go odbudować – słowa prymasa Wyszyńskiego rozbrzmiewały w podnoszonym z ruin mieście, w którym zamieszkali wygnani ze swoich rodzinnych stron. - Najważniejszą jest dzisiaj dla Narodu rzeczą chrześcijańska rodzina. Zjednoczona przez sakrament małżeństwa, wewnętrznie zespolona, jest fundamentem w budowaniu trwałego życia Narodu.

Mszę św. w katedrze poznańskiej odprawiał arcybiskup Karol Wojtyła. W tym czasie Władysław Gomułka przemawiał na wiecu na Placu Mickiewicza, gdzie kazał spędzić młodzież.
     - Jakże ograniczony i wyzbyty z narodowego poczucia państwowości musi być umysł przewodniczącego Episkopatu polskiego - perorował Gomułka, absolwent czterech klas szkoły podstawowej i dziewięciomiesięcznego kursu w Międzynarodowej Szkole Leninowskiej pod Moskwą. - Jakież to musi być zaślepienie tego kierownika Episkopatu polskiego i jego popleczników lansujących pokraczną, antynarodową ideę „przedmurza”, której treść polityczna w naszych czasach sprowadza się do skłócenia narodu polskiego z narodem radzieckim, do zerwania sojuszu polsko-radzieckiego.”
     Komuniści nie znosili wzmianek o dziejowej roli Polski, jako przedmurza chrześcijaństwa broniącego Europy przed najeźdźcami ze Wschodu.
…Tego dnia Gomułka publicznie rozwiał nadzieje. Jasna Góra przygotowywała się na przyjazd papieża Pawła VI. Episkopat zaprosił biskupów z pięćdziesięciu sześciu krajów na jasnogórskie milenijne uroczystości, które miały się odbyć 3 maja. Pierwszy Sekretarz PZPR na poznańskim wiecu oświadczył, że papieża ani biskupów rząd do Polski nie wpuści! Kiedy to wykrzykiwał, niespełna trzy kilometry dalej przy ołtarzu stał przyszły papież.
Tego, co zaczęło się dziać na trasie peregrynacji nikt nie przewidział, nawet Prymas.
     Ludzie przed przyjazdem Ikony Matki Bożej Jasnogórskiej ozdabiali domy, kilometry dróg i ulic. Nocami dekoracje pojawiały się przed komitetami partii. Układali dywany z kwiatów, budowali bramy tryumfalne.
 …
„T A J N E. Spec. Znaczenia” - tak oznakowany plan specjalnej operacji spisano w Warszawie 3 czerwca 1966 r. tylko w czterech egzemplarzach. Nosi nagłówek:
        ’’ZATWIERDZAM”
                 MINISTER SPRAW WEWNĘTRZNYCH
          gen. dyw. M. M O C Z A R
Operacji SB i MO nadano kryptonim „Bystrzyca 66”. Zaangażowały się w nią najwyższe czynniki strzegące bezpieczeństwa wewnętrznego państwa.
     Dla wzmocnienia sił Komendy Wojewódzkiej przydzielono 380 funkcjonariuszy Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej z czterech miast i Służby Ruchu z Ośrodka Szkolenia MO na obrzeżach stolicy.
     Na miejsce akcji delegowano z ramienia MSW zespół doradczy, na czele którego stał generał dywizji T. Pietrzak – komendant główny MO, płk Stanisław  Morawski - dyrektor Departamentu IV MSW oraz dwóch pułkowników.  Dowództwo, koordynację pracy z siecią tajnych współpracowników powierzono dwóm innym pułkownikom.
…Miejscem akcji miał być Lublin. Celem: kobieta z dzieckiem, a właściwie ich wizerunek.

ŚCIANY MAJĄ USZY 

 

3 Sciany maja uszy Fot Monika Rogozinska 739KB.JPG Fot. Monika Rogozińska

Zmusić do milczenia przez lęk –
 to pierwsze zadanie strategii bezbożniczej.
Terror stosowany przez wszystkie dyktatury,
obliczony jest na lękliwość apostołów
Stefan kardynał Wyszyński, Prymas Polski
Stoczek Warmiński, 5 X 1954 r.
Pałac Mostowskich budził grozę w Warszawie. Klasycystyczny gmach został po wojnie siedzibą Komendy Stołecznej Milicji Obywatelskiej. Odbudowa po zniszczeniach wzbogaciła go o kazamaty na areszt.
     - Wszedłem do pałacu. Brama żelazna się zamknęła. Trrrach! Trzask! Idę dalej. Druga brama. Trrrach! Trzask! Na piętrze wprowadzili mnie do pokoju. Siedzieli tam trzej urzędnicy państwa - wspomina 80-letni o. Józef Płatek, doktor teologii moralnej, niegdyś przeor klasztorów OO. Paulinów w Warszawie, Krakowie oraz na Jasnej Górze, dwukrotnie generał Zakonu, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Paulinów, organista.
     Gdy na progu jesieni Roku Milenijnego 1966 stał przed trzema funkcjonariuszami władzy w komendzie milicji, był przeorem konwentu przy nieodległym kościele Św. Ducha na Starym Mieście. Miał lat 30.
     - Czy ksiądz zdaje sobie sprawę, że stąd się nie wychodzi?
     - Zdaję sobie sprawę.
Już pierwsza doba dziewięciodniowej pielgrzymki Jana Pawła II zaczęła roztapiać broń, którą władze PRL trzymały w ryzach społeczeństwo - strach.
     Papież przybył w dzień szczególny - wigilię Niedzieli Zesłania Ducha Świętego, święta upamiętniającego moment powstania Kościoła. Oto apostołowie z innymi uczniami Jezusa, po okrutnej śmierci Mistrza ukryli się w sali, w której jedli z Nim ostatni posiłek: Wieczerniku. Jeszcze nie zdawali sobie sprawy, że zostali kapłanami i misjonarzami. Drżeli ze strachu, tkwiąc w bezczynności. Zamknięci od środka. Przerażeni. Ich nadzieje zostały zabite najbardziej wówczas haniebnie: skatowane, wyszydzone, wyśmiane, oplute, wystawione na pogardę na krzyżu. Nie pojmowali sensu tego, czego byli świadkami. Chwila Zesłania Ducha Świętego na apostołów, zabarykadowanych w Wieczerniku, wszystko wyjaśniła. Odebrała im paraliżujący strach. Zrozumieli jak kluczową wiedzą dla dobra człowieka zostali obdarowani. Jak ogromną siłą. Odkryli w sobie zdolność dzielenia się wiarą i doświadczeniem w różnych językach. Wyszli z odwagą i ufnością do ludzi, w świat.
Stałam tam z niewielkim krzyżem wyciosanym z drewna i podarowanym przez kolegę górala. Zaskoczona, że jest nas tak dużo. Tak samo reagowaliśmy na słowa papieża. To było odkrycie: to samo myśleliśmy i czuliśmy! W kontrolowanym, atomizowanym celowo społeczeństwie, prawdę ukrywało się za drzwiami mieszkań. Orwellowska zbrodniomyśl nie była fikcją. Obowiązywało podwójne myślenie. Co innego mówiło się o rzeczywistości w domu, a co innego na zewnątrz. Msza święta, to, co mówił i jak mówił Jan Paweł II wyzwoliło poczucie wspólnoty między stojącymi obok siebie, nieznającymi się ludźmi. Rodziło się jakieś uczucie szczęścia, bezpieczeństwa, siły. Radość z okazywanej sobie życzliwości. Sypały się mury lęku przed drugim człowiekiem.
...
O godz. 23 do furty klasztoru OO. Paulinów na Jasnej Górze zgłosił się minister wyznań, członek Komitetu Centralnego PZPR, towarzysz Jerzy  Kuberski. Chciał natychmiast rozmawiać z Sekretarzem Stanu Stolicy Apostolskiej Agostino Casarolim, drugą osobą po papieżu w Państwie Watykańskim. Jan Paweł II od jedenastu godzin przebywał w Częstochowie.    
     - Panie ministrze, o tej godzinie? - furtian próbował powstrzymać Kuberskiego.
Towarzysz minister się uparł.     
     - Muszę rozmawiać! – nalegał z przejęciem.
     Obudzony kardynał Casaroli około północy usiadł z Kuberskim przy stoliku.
     - Nie wiem o czym rozmawiali - mówi o. Płatek - ale dla nas stało się jasne, że w Moskwie zapanowała panika.

RÓŻANIEC NA EVEREŚCIE 

 4 Rozaniec na Everescie Fot Ryszard Pawlowski 135KB Fot. Ryszard Pawłowski

Rok 1980 zainaugurowało wydarzenie, którego konsekwencji nikt nie przeczuwał. Polacy zimą wnieśli na najwyższy szczyt Ziemi i zostawili tam różaniec od Jana Pawła II oraz mały krzyż.  Ależ się potem rozpętało…
     - Tak, to ja przyniosłem do bazy pod Everestem perłowy różaniec od papieża - mówi osiemdziesięcioletni ks. prałat Stanisław Kardasz, długoletni proboszcz parafii Matki Boskiej Zwycięskiej w Toruniu i… konfrater Zakonu Paulinów. Poznał smak PRL. Miał piętnaście lat, kiedy został schwytany przez milicjantów, gdy roznosił ulotki antykomunistyczne. Skazany za to przez sąd, spędził rok i trzy miesiące w więzieniu.
Zimą himalajskie olbrzymy upodobniają się do szklanych gór. Huraganowe wiatry zrywają śnieg, polerują stoki. Mróz skuwa je twardym lodem.
     Alpiniści wspinali się na czubkach raków. Chorowali z wyczerpania. Towarzyszył im nieustający ryk i huk wiatru. Wściekły wicher rwał namioty.
     17 lutego Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki wyszli z obozu na Przełęczy Południowej. Zdecydowali się na atak ostatniej szansy. Tego dnia kończył się termin nepalskiego zezwolenia. Termometr wskazał - 42 st. C. Wiatr chłostał śnieżno-lodowym pyłem.
     - Pchała nas determinacja i wiara w sukces. Uważaliśmy, że za ogrom włożonej pracy całego zespołu Everest nam się po prostu należy - mówi Leszek Cichy.

- Dzieje tej wyprawy to historia walki z mitem, że Himalaje zimą są niedostępne dla wspinaczy. Przekonaliśmy siebie i innych, że można sięgnąć niemożliwego! – wspomina Cichy.

 

4a MR rozaniecodJPII MartinZabaleta Baza Mt Everest wiosna 1980 Fot Archiwum MRFot. Archiwum Moniki Rogozińskiej

Baza pod Everestem, wiosna 1980. Monika Rogozińska trzyma różaniec, obok Martin Zabaleta.
Następna po zimowej polska wyprawa na Everest (wiosną 1980 r. też pod kierunkiem Andrzeja Zawady) zakończyła się sukcesem. Wytyczyła trudną drogę na wierzchołek. Na szczycie stanął Andrzej Czok i Jerzy Kukuczka. Przed nimi klasyczną drogą wszedł Bask, Martin Zabaleta. Zniósł różaniec – dowód, że Polacy zimą na szczyt dotarli, w co wielu powątpiewało.
Wspinacze wnoszą w najwyższe góry obraz społeczeństwa, z którego przybywają. W ekstremalnych warunkach nie sposób udawać. Odsłaniają się charaktery, postawy. Zimowe zwycięstwo na Evereście pokazało, że Polacy zjednoczeni wspólnym celem mają dostateczną wyobraźnię, odwagę, siłę woli, wiedzę i wytrwałość, aby dokonać tego, co uchodzi za niemożliwe.
     Gdy kilka miesięcy później polscy robotnicy wymusili na władzach rejestrację pierwszej wolnej organizacji pracowniczej w bloku komunistycznym: Niezależnego Związku Zawodowego Solidarność, niemożliwe stało się faktem.
      Wielki narodowy ruch Solidarności zapoczątkowany w sierpniu 1980 roku był fenomenem w historii świata - pokojową rewolucją ludzi, którzy pozbyli się lęku, wyrzekli przemocy, przyjmując każdego, dla kogo ważna była troska o dobro wspólne. Był walką o wolność do odpowiedzialności za swoją ojczyznę. O sprawiedliwość, prawo do samoorganizowania, wyznawania wiary, o obecność znaków religijnych w przestrzeni publicznej. O prawdę.
         W tym wielkim buncie przeciw przemocy, upokorzeniu, bezprawiu, towarzyszyli robotnikom kapłani. Msze odprawiane w zakładach pracy dodawały strajkującym odwagi i siły, by wybierali przebaczenie zamiast zemsty za krzywdy. Modlitwa chroniła przed demonami odwetu.
                         Każdy Twój wyrok przyjmę twardy
                         Przed mocą Twoją się ukorzę
                         Ale chroń mnie, Panie, od pogardy
                         Przed nienawiścią strzeż mnie, Boże
śpiewał bard Solidarności, syn kobiety ocalałej z Holocaustu. Pieśń stała się jednym z hymnów tamtego buntu.
         Solidarność kruszyła posady Imperium Zła, opartego na nienawiści napędzanej kłamstwem, na walce klas nieustannie podsycanej w społeczeństwie, w rodzinach. Dia ballo znaczy dzielić. Diabeł dzielił. Solidarność jednoczyła.
Gołębie wystraszone strzałami poderwały się z Placu Św. Piotra. Wiwatujący tłum zorientował się dopiero po chwili, że coś strasznego się wydarzyło. Jan Paweł II osunął się w otwartym samochodzie. Dżip szybko ruszył. Na białej sutannie wykwitła krew. Słychać było krzyki ranionych strzałami kobiet. Plac przeszyły sygnały karetek pogotowia.
- Zawsze tego się bałem - powiedział umierający prymas Stefan Wyszyński 13 maja 1981 roku, gdy poinformowano go o strzałach na Placu św. Piotra.

BAJKA? NIE BAJKA!  

 

5 Bajka Nie bajka Fot Monika Rogozińska 125KB Fot. Monika Rogozińska

Zmrok już zapadł 12 grudnia 1981 roku, gdy furtian jasnogórskiego klasztoru powiadomił generała zakonu, że ważny urzędnik państwowy koniecznie chce z nim rozmawiać.
     - Wyszedłem do furty w Sali Rycerskiej - wspomina o. Józef Płatek. - Słucham pana.
     - Jestem pułkownik... - przedstawił się. I tak wiedzieliśmy, że nazwiska nic nie znaczą. Mógł podać każde. - Chciałem ojcu przekazać kilka wiadomości.
     Poszliśmy do rozmównicy.
     - Pierwsza wiadomość jest taka, że będzie zagrożenie dla Ojca Świętego w  pielgrzymce do Polski. Macie kucharza, który może otruć papieża.
     Już wtedy się mówiło, że Jan Paweł II znowu przyjedzie na Jasną Górę. Szykowaliśmy się do jubileuszu 600-lecia obecności Cudownej Ikony Matki Bożej na Jasnej Górze. Następnie przybysz wymienił jakiś zarzut wobec ojca paulina, do którego miałem i mam ogromne zaufanie. Wreszcie trzecia wiadomość:
     - Od jutra będzie stan wojenny.

                                      

DWIE DROGI  

 

6 Dwie drogi Fot Zdzislaw Sowinski 154KBFot. Zdzisław Sowiński

- Zapowiedź otrucia Ojca Świętego chyba miała się spełnić na naszych, paulinów oczach, w 1987 roku, w trzeciej pielgrzymce do Polski. Wtedy ostatni raz przyjmowałem Jana Pawła II na Jasnej Górze niejako z urzędu - opowiada o. Józef Płatek, który kończył wówczas generalską kadencję.
W Gdańsku rodacy gorąco powitali Jana Pawła II. Gęsto zapełnili ulice, balkony, dachy domów. Budynki ozdobili flagami papieskimi, wizerunkami Matki Bożej. Pojawiły się transparenty zdelegalizowanej przez komunistów Solidarności, napisy: "Boże daj siłę swemu ludowi", „Strzeż nas przed komunizmem“...
     Papież wspiął się po trapie ze schodów wysoko na ołtarz zbudowany w kształcie łodzi, statku sprzed wieków. Masztami żaglowca były trzy krzyże. Następca św. Piotra - rybaka, jak kapitan i sternik narodu, patrzył z pokładu na rozciągające się za burtą morze głów. Było ich ponad milion.
     Nie pojmowaliśmy wtedy, że Jan Paweł II, będąc najlepiej poinformowanym człowiekiem na świecie, rozumiejąc procesy historyczne, wiedząc i widząc więcej, przygotowuje nas i wychowuje do tego, co ma nastąpić: do wolności. Do wspierania się nawzajem na nieznanej drodze w ustroju nienazwanym, którego nikt jeszcze nie doświadczył: kapitalizmie po komunizmie.
     - Praca nie może być traktowana, nigdy i nigdzie, jako towar, bo człowiek nie może dla człowieka być towarem, ale musi być podmiotem - wykładał społeczną naukę Kościoła katolickiego. I w miejscu narodzin Solidarności tłumaczył jej genezę - nie tyle nam, Polakom, co światu.
     - "Jeden drugiego brzemiona noście" - pisze św. Paweł do Galatów…
… - Solidarność, to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni przeciw drugim!
     Oklaski doświadczonych przemocą potwierdzały głód ładu społecznego.
     - I nigdy "brzemię" dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza od solidarności.
Gdy Jan Paweł II ogłosił, że VI Światowy Dzień Młodzieży w 1991 roku odbędzie się na Jasnej Górze, stało się oczywiste, że będzie to wydarzenie o potężnych konsekwencjach. I że są potężne siły, które się tego obawiają. Papież zaprosił młodych ze Wschodu i Zachodu, Północy i Południa na Pielgrzymkę Wolności!
     - Przyjechał kardynał z Watykanu, żeby obejrzeć miejsca, w których Ojciec Święty mógłby spotkać się z młodymi - mówi o. Jerzy Tomziński, ponownie wtedy wybrany przeorem Jasnej Góry. - Były trzy propozycje: lotnisko poza Częstochową, jasnogórski parking z nagłośnieniem i zapleczem, na którym mieści się milion ludzi oraz Szczyt murów na tyłach bazyliki i kaplicy Cudownego Obrazu.
     - Ja chcę mieć Matkę Bożą blisko za plecami - zadecydował Jan Paweł II.
     - I wygrał! - podkreśla o. Jerzy.
     Najpierw jednak wielu z nas zaskoczył.
Media odmieniały wtedy słowo wolność przez wszystkie przypadki. Czy mówiły prawdę? Runął już Mur Berliński, chybotał się Związek Radziecki, ale czy Polska była wolna?
     Toczył się kolejny w dziejach bój o polską ziemię, majątek, zasoby i o największy kapitał: pracowitych, cierpliwych, odważnych, ofiarnych, utalentowanych, samodzielnych w myśleniu, kreatywnych mieszkańców. O kierunkach zmian decydował sejm kontraktowy, wciąż PRL. Zasady jego wyboru komuniści ustalili z Solidarnościową opozycją przy Okrągłym Stole, gwarantując dla siebie w nim większość: dwie trzecie miejsc. Na prezydenta i premiera najpierw wybrali generałów, twórców stanu wojennego: Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka. Drastyczność takiej konfiguracji zmienili po kilku miesiącach: Kiszczak - od lat szef MSW, został wicepremierem w nowym rządzie.  Na ministra odpowiedzialnego za obronę państwa dobrali innego członka WRON, szkolonego w moskiewskiej Wojskowej Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR.
     Na terytorium Polski stacjonowało wciąż kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy Północnej Grupy Wojsk Radzieckich. Dowodzący nimi generał płk. Wiktor Pietrowicz Dubynin urzędował wraz ze sztabem w Legnicy, nazywanej „małą Moskwą”. 9 kwietnia 1991 roku, niespełna dwa miesiące przed przybyciem Jana Pawła II do ojczyzny, pierwsza jednostka rakietowa wyruszyła z północnego-zachodu Polski ku granicy ZSRR, rozpoczynając wycofywanie się obcych wojsk z naszego państwa.
Czekaliśmy jak zwykle na słowa otuchy, a może i pochwały za naszą zaradność. Ale Ojciec Święty mocno potrząsnął nami, zajętymi urządzaniem się, goniącymi sytą, „nowoczesną” Europę. Doskonale zorientowany w sytuacji, od razu po przylocie pierwszego czerwca, w Dniu Dziecka, zadał nam program działania: najtrudniejszy.
     - "Jam jest Pan, Bóg twój, którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną!” – mówił znad Bałtyku w Koszalinie. 
     - „Nie będziesz brał Imienia Pana Boga twego nadaremno.
     - Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.
     - Czcij ojca twego i twoją matkę.
     - Nie zabijaj.
     - Nie cudzołóż.
     - Nie kradnij.
     - Nie mów fałszywego świadectwa.
     - Nie pożądaj żony bliźniego twego.
     - Nie pożądaj żadnej rzeczy, która jego jest".
      Oto Dekalog: dziesięć słów. Od tych dziesięciu prostych słów zależy przyszłość człowieka i społeczeństw. Przyszłość narodu, państwa, Europy, świata - wyjaśnił.
     Nie tego oczekiwano. Wymagający program Dziesięciu Przykazań, ogłoszony tysiące lat temu na egipskiej górze, dla wielu zdał się nieprzystający do nowych dynamicznych czasów, ogromnych potrzeb, możliwości, jakie się otworzyły.

     Polacy pokazywali w historii, jak wielką siłę stanowią gdy są zjednoczeni. Ci, którzy się tego obawiali, rzucili na forum tematy sprawdzone w wywoływaniu podziałów, „pewniaki” sporów: ustawę aborcyjną i naukę religii w szkołach. Religia miała być sprawą prywatną. Użyli straszaka: Polska zmierza do państwa wyznaniowego! Zawstydzali: anachroniczny polski Kościół miesza się do polityki, co nie przystaje do zachodnich demokracji, ku którym aspirowaliśmy.

     71-letni Jan Paweł II z heroicznym wysiłkiem starał się nas, zachłyśniętych indywidualną wolnością, ratować. Znowu wołał o cud.

     - Bez Boga pozostają ruiny ludzkiej moralności - przestrzegał.
     - Nie można stwarzać fikcji wolności, która rzekomo człowieka wyzwala, a właściwie go zniewala i znieprawia - diagnozował sytuację.
     …Omawiając ósme przykazanie proroczo kreślił przyszłość.
     - Często się tutaj stosuje takie słowa pozorne. Mówi się: "klerykalizm", "antyklerykalizm", a na dnie chodzi o to jedno: wolność, do której Chrystus nas wyzwolił, czy też wolność od Chrystusa? To są te dwie drogi, którymi idzie i pójdzie na pewno Europa…
     I przed nami również otwiera się ta dwoistość, ten rozstaj - uprzedzał rodaków przed katastrofą do jakiej prowadzi zaparcie się własnej tożsamości.
     Dwoistość w Polsce nie tyle się otworzyła, co trwała, od wieków mocno inspirowana z zewnątrz, a przez najeźdźców wymuszana. Słowa papieża spotkała fala krytyki.
     Trzeciego dnia pielgrzymki, gdy mówił o IV Przykazaniu i kondycji polskich rodzin aż podniósł głos. Wołał z bólem:
     - To jest moja matka, ta Ojczyzna! To są moi bracia i siostry! I zrozumcie, wy wszyscy, którzy lekkomyślnie podchodzicie do tych spraw, zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie nie obchodzić. Nie mogą mnie nie boleć! Was też powinny boleć!... Nie można dalej lekkomyślnie niszczyć!
     Jedni papieża ignorowali, już grillując, inni powtarzali zarzuty, które wcześniej rozśmieszały: utrudnienia w komunikacji drogowej, koszty wizyty... Wieść o tym, że Jan Paweł II chciałby odpocząć w Tatrach po zakończeniu oficjalnego programu pielgrzymki, spotęgowała te ataki. Przyjmowanie ich świadczyło o bezbronności wobec manipulacji i złych emocji, o niemyśleniu. Wszak wybranie przez papieża miejsca na odpoczynek powinno wywołać radość i wdzięczność. Nie ma lepszej reklamy dla takiej miejscowości,  skutkującej rosnącymi profitami z pielgrzymów i turystów, rozwojem.Jan Paweł II widział i słyszał tę niechęć. W ciągu dziewięciu dni odwiedził dwanaście miast. W Tatrach nie odpoczął. Wyjechał.
     Dla wielu jednak to, co mówił papież, było wstrząsem. Formatowało sumienia. Oświetlało ślepe zaułki, do których zaprowadził miraż wolności. Pomagało się z nich wydostać. Przecinało węzły gordyjskie grzechu.
Katastrofa nastąpiła cztery dni przez przyjazdem papieża na VI Światowy Dzień Młodzieży.
W środku Polski, koło Gąbina, stał 646 metrowej wysokości maszt radiowy. Był najwyższą na świecie konstrukcją zbudowaną przez człowieka, wpisaną do Księgi Rekordów Guinnessa. Umieszczony na maszcie przekaźnik sprawiał, że głos z Polski docierał do Ameryki Północnej, Afryki, Azji. Podczas wyprawy na Mount Everest wiosną 1980 roku Programu 1 Polskiego Radia słuchałam w Nepalu, w bazie gniazda ośmiotysięczników u stóp najwyższej góry Ziemi. Od jesieni 1980 roku niosła się w świat niedzielna msza święta z kościoła św. Krzyża w Warszawie, przekazywana dzięki transmisji radiowej wymuszonej na władzach przez Solidarność.
8 sierpnia 1991 roku najwyższy maszt radiowy runął. Zawalił się. Zamilkł głos, który miał relacjonować jasnogórską Pielgrzymkę Wolności!

KRZY

 

7 Krzyk Fot Fundacja Solo Dios Basta 121KBFot. Fundacja Solo Dios Basta

- Usłyszałem krzyk... przeraźliwy krzyk… I straszny płacz. Jak sobie to przypomnę, to ciarki mi przechodzą po ciele. Włosów na głowie nie mam, a mi się jeżą na to wspomnienie - mówi 34-letni brat Paweł Bryzek. - Byłem wtedy w zakrystii jasnogórskiej. Czekałem na mszę.

- Żaden Szwab Cudownego Obrazu nie zobaczy! – powiedział o. Polikarp Sawicki po powrocie przeora Jasnej Góry z przymusowej wizyty u niemieckiego komendanta Częstochowy. Tamtego dnia, 3 września 1939 roku, oddziały Wermachtu zajęły miasto. Granica polsko-niemiecka odległa była wtedy zaledwie około trzydzieści kilometrów. Oberstleutnant Oskar Döpping poinformował przeora o. Norberta Motylewskiego, że odtąd klasztor jest podporządkowany władzom niemieckim, a one nieposłuszeństwo karać będą śmiercią na szubienicy.
     - Czy w ołtarzu wisi autentyczny obraz Matki Boskiej? Czy są na nim cenne korony? - oberstleutnant nie krył emocji.
     Przeor potwierdził. Gdy wrócił do klasztoru zdał relację zakonnikom.
     Trzech z nich w tajemnicy zajęło się ukryciem Obrazu. Akcja była błyskawiczna.


Do kaplicy Matki Bożej na Jasnej Górze przybywają w ciągu roku cztery miliony ludzi ze wszystkich stron świata. Ale tylko jedną jedyną kobietę wniesiono tu po śmierci - Marię Okońską.


- Co robi największe wrażenie na obcokrajowcach? - pytam przewodników jasnogórskich.

Minęła zaledwie dekada od śmierci Jana Pawła II, a politycy zachodniej Europy, wspierani przez media i ogromną część społeczeństw, pędzili drogą wolności… od Chrystusa.
     - Rodzina znajduje się u podstaw wszystkich ludzkich wspólnot, wszystkich społeczności i społeczeństw - mówił Jan Paweł II.
     Na rodzinę przypuszczono największy atak i na tożsamość człowieka, tę podstawową, płciową. Zamiast słów: matka, ojciec, pojawił się rodzic wielorakiej płci, zależnej od nastroju, skalpela chirurga, dawek hormonów. Parlamenty państw europejskich zatwierdzały małżeństwa homoseksualne. Inżynieria genetyczna, dzieci poczęte w laboratoriach poza ludzkim organizmem, organizmy hybrydowe łączące ludzi ze zwierzętami, eugenika po badaniach prenatalnych, przyzwolenie na eutanazję ludzi starych, chorych, „zbędnych”, wszechobecna promocja hedonizmu, wolności od odpowiedzialności, ucieczka od poświęcenia, ofiary… Człowiek likwidował wszelkie bariery dla zaspokojenia popędów. Grzech wpisywał na listę swoich praw. Zachodnia cywilizacja zdawała się pędzić autostradą ciemności ku przepaści.
     Papież Benedykt XVI, następca Jana Pawła II, nazwał czasy, w których żyjemy, epoką grzechu wobec Boga Stwórcy.
     Największym grzechem stał się brak poczucia grzechu. Cywilizacja europejska Boga odrzuciła.


Polska była oazą bezpieczeństwa, ale nie spokoju. Polacy potrafili oprzeć się stężonemu Złu - dwom totalitaryzmom, lecz teraz ulegali konsumpcji promowanej jako dobro należne każdemu. Solidarność w roku 1980 wywalczyła dla polskich rodzin wolne soboty. Teraz rodziny spędzały niedziele w wielkich centrach handlowych. Jedni odmawiali drugim nawet niedzieli wolnej. Okładki czasopism epatowały skandalami, banalizując zło. Kłamstwo stało się towarem. Środki społecznego przekazu żywiły się agresją. W mediach i polityce inwektywy i knajacki język zastępowały dyskusję. Przeciwnik stawał się wrogiem. Pogarda, odczłowieczenie oponenta, radość z jego poniżenia buchały z portali internetowych. Jeden drugiego „zmiażdżył”, „zaorał” - cieszyły się nagłówki wiadomości. Naród rozorały głębokie podziały. Przecinały rodziny. Demon nienawiści tryumfował…
      Jesienią przez miasta przeszły „czarne marsze” kobiet protestujących przeciw społecznemu projektowi ustawy o aborcji. Żądały pełnego prawa do usuwania niechcianych ciąż - własnych poczętych dzieci. Śliczne dziewczyny niosły w rękach parasolki, wieszaki, transparenty z wulgarnymi hasłami. Na planszy z wyrazem „Aborcja” któraś czerwonym kolorem zaznaczyła tylko trzy litery „A….ja”.
     „Historia jest wynikiem walki pomiędzy dwiema miłościami: miłością Boga, posuniętą aż do wzgardy sobą i miłością siebie, posuniętą aż do pogardy Boga” - napisał Jan Paweł II, przywołując myśl św. Augustyna.


Wielkie siły walczyły o Polskę. Ludzka praca, dochody, majątek narodowy w dużej mierze już do narodu nie należały. Trwała bezpardonowa walka o polską duszę...

Wydawca: PAULINIANUM
Autor tekstu: Monika Rogozinska
Projekt graficzny i skład: Monika Rogozińska, Kamil Gorlicki
Projekt okładki: Kamil Gorlicki
Oprawa twarda, obwoluta
Liczna stron: 400
Autorzy zdjęć: Instytut Prymasa Wyszyńskiego (40), Monika Rogozińska (31),
Zdzisław Sowiński (21), Archiwum Zbiorów Sztuki Wotywnej Jasnej Góry (10), Archiwum Jasnogórskie (5), o. Marian Waligóra OSPPE (5), Klasztor Niepokalanów (2), Bogdan Jankowski (2), Marcin Mazur/episkopat.pl (2), PAP (2), Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau (1), Ryszard Pawłowski (1), Kadr z filmu Szymona Wdowiaka „Jasna Góra Annapurna” (1), Fundacja Solo Dios Basta (1), Henryk Przondziono/Gość Niedzielny (1)

 

Kontakt i zamówienia książek:
Wydawnictwo PAULINIANUM
ul. o. A. Kordeckiego 2
422-225 Częstochowa
www.paulinianum.pl
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Tel. (pon. - pt. 8.30 - 16.30)
+48 34 3777357
+48 34 3777726
a także:  Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

 

 


  

 

 

 

 

Komunikat

...