DAJ MU, PANIE, POKÓJ Z WIDOKIEM NA TATRY

 
JPII na Kasprowym Wierchu Pozegnanie z Tatrami. 228KB
                                                                             Fot. PAP/RADOSŁAW PIETRUSZKA
                                                        Pożegnanie z Tatrami. Papież Jan Paweł II na Kasprowym Wierchu. 6 czerwca 1997 roku
 
 
Lubił prawdziwą turystykę: podejść, zmęczyć się, zjechać po świeżym śniegu. Mówił, że w górach można usłyszeć Boga. A patrząc na szczyty, ma się wrażenie, że ziemia wznosi się ku górze, jak gdyby pragnęła dotknąć nieba.
       Jan Paweł II zmarł w w wieku 84 lat, w Watykanie 2 kwietnia 2005 roku o godz. 21.37. Jego pontyfikat trwał 26 lat.
 
 
       Lata 70 XX w. Pierwsza niedziela po Bożym Narodzeniu, odpust w kościele Świętej Rodziny w Zakopanem. Jak co roku arcybiskup krakowski Karol Wojtyła wizytuje parafię. Potem jedzie do Kuźnic, by z nartami na ramieniu wsiąść do kolejki linowej na Kasprowy Wierch i zjechać z niego na skraj Rusinowej Polany, na zalesione zbocze Wiktorówek do kaplicy z figurką Matki Bożej. Górale mówią o Niej Matka Boska Jaworzyńska albo Królowa Tatr.
       Dominikanin i ratownik TOPR, ojciec Leonard Węgrzyniak, który od 1971 r., na mocy dekretu arcybiskupa Wojtyły, gazduje w kaplicy Królowej Tatr, opowiada:
- Zawsze herbatę wypił, pogwarzył, spytał o to, co się dzieje w górach.
       Józef Uznański, 81-letni senior ratowników tatrzańskich:
- Nikt by w tym skromnie ubranym człowieku nie rozpoznał arcybiskupa. Nie uznawał banalnego narciarstwa typu "wyciąg - zjazd". Lubił prawdziwą turystykę: podejść, zmęczyć się, zjechać po świeżym śniegu unikając tłum, na Kondratową czy przez Halę Gąsienicową do Jaszczurówki, gdzie mieszkał u sióstr urszulanek. Pamiętam, jak wpadał do dyżurki na Kasprowym, żeby zapytać o warunki. Lubił pożartować, pośmiać się. Posiedział u nas albo na tarasie podziwiał panoramę. Zwykle któryś z nas, ratowników, z radością towarzyszył mu w zjeździe.
 
 
Tym gorzej dla Tatr
 
- Na Rusinową Polanę abp Wojtyła docierał zwykle z Kasprowego Wierchu na nartach - mówi o. Leonard. - Jeździł na nich naprawdę świetnie. Pojawiał się zwykle w towarzystwie dwóch czy trzech osób. Herbatę wypił, pogwarzył, popytał o to co się dzieje w górach, o wypadki. W grudniu dzień jest krótki, więc na Wierch Poroniec do szosy zjeżdżał z pochodniami. Pamiętam szczególnie wizytę 2 lutego 1977 r. Odprawił w kaplicy mszę św. dla młodzieży. Nie spieszył się. Posiady, śpiewy trwały długo w nocy. Nie rozmawiał o górach, tylko o sprawach młodych ludzi.
 
 
 
JPII Wiktorowki MBKrolowa Tatr 131KB
                                                                                               Fot. MONIKA ROGOZIŃSKA
 
                                                                         Matka Boża Jaworzyńska - Królowa Tatr w kaplicy na Wiktorówkach
 

 

JPII Wiktorowki kaplica 214KB                                                                                                                                              Fot. MONIKA ROGOZIŃSKA

 
 
Górale wiedzieli, że Jan Paweł II kocha to miejsce. Ile razy pielgrzymował w okolice Tatr tyle razy na Rusinowej Polanie już w nocy palili ogniska, czuwali, czekali. Lądowisko dla helikoptera było starannie przygotowane.
          Podczas pierwszej pielgrzymki do Polski w 1979 r. Jan Paweł II odprawił mszę św. w Nowym Targu. Władze uczyniły z granicy ze Słowacją kordon, by "zaraza" religii i budzącej się ludzkiej solidarności nie przedostała się na południe. Choć w programie nie było wizyty w Tatrach, góry zostały przygotowane do przyjęcia gościa. Na najwyższym całkowicie polskim szczycie, widocznym z Zakopanego Kozim Wierchu, zawisła wielka biało-żółta flaga, szyta całą noc przez pracowników schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich i umieszczona o świcie przez kierownika - Andrzeja Krzeptowskiego oraz piszącą te słowa. Czekano też na Rusinowej Polanie...
 
 JPII Rusinowa Polana w Tatrach 134KB
                                                                                                             Fot. MONIKA ROGOZIŃSKA
 
                                                                                              Rusinowa Polana w Tatrach
 
 
         I rzeczywiście, po zakończeniu mszy dwa wielkie helikoptery papieskie uniosły się w powietrze, kierując się w stronę granatowych od chmur Tatr. Chwilę potem rozpętała się wściekła burza. Helikoptery zawróciły. Ojciec Święty pogroził żartobliwie górom, które go do siebie nie dopuściły uznając, że to one więcej straciły:
- Papież widział już Tatry, ale Tatry nigdy jeszcze nie widziały papieża - skwitował próbę przywitania się z górami.
 
 
Ludzie gór witają się stojąc
 
       Tuż przed odlotem do Rzymu, Jan Paweł II spotkał się z himalaistką Wandą Rutkiewicz. Ojciec Święty wiedział, że stanęła na szczycie Everestu w dniu, w którym został papieżem. Z pomysłu zaimprowizowanego naprędce spotkania ucieszył się. Odbyło się na schodach Pałacu Biskupów Krakowskich.
- To była niezwykła scena - opowiada inicjator spotkania i jego świadek Zbigniew Święch - Jan Paweł II biegł po schodach podkasawszy białą sutannę. Gdy nas dostrzegł opuścił ją i wyciągnął ręce w papieskim geście. Najpierw jednak podszedł do wiszącego krucyfiksu i ucałował stopy Chrystusa, potem do nas. Wanda padła na kolana. Papież energicznie podniósł ją,  mówiąc:
- Pani Wando, ludzie gór witają się stojąc. Dobry Bóg tak chciał, że oboje tego samego dnia weszliśmy tak wysoko. Czy pani sama była na Mount Evereście?
- Najwyższych szczytów nie zdobywa się samotnie - odpowiedziała.
- Coś mi wiadomo na ten temat - roześmiał się papież.
Alpinistka wręczyła Ojcu Świętemu srebrną płytkę z kamykiem z wygrawerowanym napisem, że pamiętnego dnia 16 października 1978 r. zniosła ten kamyk ze szczytu Everestu.  Jan Paweł II odwzajemnił podarunek różańcem z pereł. Na koniec objął ją serdecznie i powiedział nieco ściszonym głosem:
- Proszę przyjechać do mnie na Watykan. Wówczas we dwójkę urwiemy się w góry, nie bacząc na to co ludzie powiedzą.
 
 
Jan Paweł II w Himalajach i Andach
 
       Niespełna dwa lata później 17 lutego 1980 r. na szczycie Everestu inny papieski różaniec zostawili pierwsi zdobywcy najwyższej góry w zimie: Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy. Dała im go matka Staszka Latałły, filmowca, który wcześniej zginął w Kotle Everestu podczas wyprawy na sąsiedni ośmiotysięcznik Lhotse.
       Wiadomość o wniesieniu różańca, pogłoski o umieszczeniu krzyża na szczycie i telegram wysłany przez wyprawę do papieża, rozwścieczyły komunistyczne władze PRL. Pierwszy sekretarz partii, Edward Gierek, zrezygnował ze spotkania ze zwycięską wyprawą. Kierownik ekspedycji, Andrzej Zawada, zawsze ze wzruszeniem pokazywał list od papieża.
 

Cieszę się i gratuluję sukcesu moim Rodakom, pierwszym zdobywcom najwyższego szczytu świata w historii zimowego himalaizmu. Życzę Panu Andrzejowi Zawadzie i wszystkim Uczestnikom wyprawy dalszych sukcesów w tym wspaniałym sporcie, który tak bardzo ujawnia "królewskość" człowieka, jego zdolność poznawczą i wolę panowania nad światem stworzonym. Niech ten sport, wymagający tak wielkiej siły ducha, stanie się wspaniałą szkołą życia, rozwijającą w Was wszystkie wartości ludzkie i otwierającą pełne horyzonty powołania człowieka. Na każdą wspinaczkę, także tę codzienną, z serca Wam błogosławię.

Jan Paweł II, Papież

Watykan, dnia 17 lutego 1980 roku
 
- Ten list wynagrodził nam wszystkie nieprzyjemności - mówił Andrzej Zawada.
 
       Polscy alpiniści dedykowali Janowi Pawłowi II nową, trudną drogę, którą wytyczyli na ośmiotysięczniku Annapurna.
23 maja 1981 r. na szczycie stanęli Bogusław Probulski i Maciej Berbeka. Oni również wnieśli na himalajski wierzchołek perłowy różaniec od papieża. Wyczyn wyprawy zakopiańczyków uznany został na największe osiągnięcie ówczesnego sezonu w Himalajach.
       Imię Jana Pawła II nosi także piękny wodospad na rzece Colca w peruwiańskich Andach, którym jako pierwsi, przepłynęli krakowscy kajakarze. Ostatnią wiadomością, z jaką schodzili w 1981 r. do dziewiczego kanionu, jednego z najgłębszych na świecie, była informacja o zamachu na papieża. Pragnęli uczcić jego pamięć nazwą geograficzną, do czego, jako odkrywcy, mieli prawo.
 
 
Wytyczyl drogę
 
          "Wielkie rzeczy się dzieją, gdy się spotykają ludzie z górami" - powiada buddyjskie przysłowie. A co Jan Paweł II o nich myślał? W 1986 r. w Alpach w przeddzień dwusetnej rocznicy zdobycia Mont Blanc powiedział:
- Od zarania dziejów góry stanowią dla ludzkości uprzywilejowane miejsce spotkania z Bogiem i Jego nieskończoną wielkością. [...] W górach milknie bezładny zgiełk miasta, panuje cisza bezmiernych przestrzeni, która pozwala człowiekowi wyraźniej usłyszeć wewnętrzne echo głosu Boga. Patrząc na szczyty, ma się wrażenie, że ziemia wznosi się ku górze, jak gdyby pragnęła dotknąć nieba; człowiek widzi w tym niejako wyjaśnienie własnego dążenia do transcendencji i nieskończoności.
       Na internetowym forum po śmierci papieża pojawił się wpis jednego ze wspinaczy:
„Tak, wytyczył wspaniałą drogę. Wielu z nas przystawiało się już wielokrotnie do tej linii. Często spadamy na samym starcie, czasami schodzimy na boki – wytyczając jakieś obejścia, warianty, innym razem rezygnujemy po kilku mocnych sekwencjach, ale na pewno warto wracać i uczyć się Prawdziwej Superdiretissimy (najkrótszej i zwykle najtrudniejszej drogi na szczyt – przyp. MR].
       Ktoś inny dopisał:
„Daj mu, Panie, pokój z widokiem na Tatry”.
 
 
Monika Rogozińska

 

      Tekst został opublikowany w specjalnym dodatku dziennika „Rzeczpospolita”, poświęconym Janowi Pawłowi II, rozdawanym bezpłatnie na ulicach 5 kwietnia 2005 r., także przed mszą św. żałobną tego dnia na Placu Piłsudskiego w Warszawie, sprawowaną przez prymasa Polski kard. Józefa Glempa i episkopat przy obecności wladz państwa. 
(Materiał uzupelniony w obecnej publikacji.)
 
 

   JPII Msza 3.04.2005 Pl Pilsudskiego 120KB

 Fot. MONIKA ROGOIŃSKA
 JPII Msza 3 04 2005 Pl Pilsudskiego117KBJPII Msza 3 04 2005 126KB

 

 

 

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                           Fot. MONIKA ROGOZIŃSKA

       Msza św. 3 kwietnia 2005 r. na Placu Piłsudskiego w Warszawie, w niedzielę Miłosierdzia Bożego, sprawowana przez bp. Piotra Jareckiego.

       Na ten plac, na którym odbyla sie pierwsza msza podczas pierwszej pielgrzymki do Polski Jana Pawła II w czercu 1979 r., ludzie zaczęli przychodzić już w nocy zaraz po ogłoszeniu śmierci papieża. Bylo oczywiste, że oczekujemy na mszę świętą...

 

 

 

Komunikat

...